- Jak tylko wyjdziesz, jedziemy do moich rodziców. - oświadczył mi Niall.
- W sensie, że do Mullingar? - zdziwiłam się - Ale po co?
- Bo muszą cię poznać. - poprawił mi poduszkę.
- Oszalałeś? Nie polubią mnie. - odparłam - Ale w sumie, nie będą mnie musieli za długo znosić.
- Nawet tak nie mów. Jak ja sobie poradzę bez ciebie? - usiadł na stołku, obok łóżka.
- Chodź tutaj do mnie. - poklepałam wolne miejsce obok siebie, a chłopak zgodnie z moim poleceniem położył się koło mnie i objął ręką - Kocham cię Niall. - szepnęłam mu do ucha.
- Ja ciebie też, nawet nie wiesz jak bardzo. - pocałował mnie w czubek głowy.
- Może to głupie, ale... Skoro mam umrzeć, to chcę... Chcę to zrobić. Z tobą. - powiedziałam szybko. Czułam, że moje policzki robię się czerwone.
- Na pewno tego chcesz? - spytał niepewnie.
- Na pewno. - odpowiedziałam i wtuliłam się w jego tors. Nawet nie wiem kiedy usnęłam.
♫ Harry
Umrze. Ona nie nie może umrzeć. Co my bez niej zrobimy? Mam nadzieję, że jest to tylko jakiś durny sen z którego zaraz się obudzę.
< trzy dni później >
♫ Lottie
Jesteśmy już w Mullingar. Przylecieliśmy tutaj wczoraj wieczorem, bo wcześniej mnie wypisali. Nie wiem co dalej będzie. Niedługo umrę... Nie mogę tego przyjąć do wiadomości. Za paręnaście dni, nie będę chodzić po tym świecie.
- Lottie? Wszystko w porządku? - spytał Niall.
- Tak. Tylko się denerwuję, przed spotkaniem z twoimi rodzicami. - skłamałam i krzywo się uśmiechnęłam.
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz... Polubią cię. - cmoknął mnie w policzek.
Zatrzymaliśmy się przed drzwiami jego domu. Chłopak chwycił moją dłoń, a ja nacisnęłam dzwonek.
Otworzyła nam niewysoka blondynka.
- Cześć mamo! - powiedział, całując ją w policzek.
- Dzień dobry pani. - uśmiechnęłam się.
- O witam was! - rozłożyła ramiona - Jaka pani, mów mi Maura jeśli chcesz. Albo mamo, w końcu kiedyś do tego dojdzie. - zaśmiała się.
- Charlotte, ale może pani mówić Lottie. - przygryzłam wargi, by się nie rozpłakać. Nigdy do tego nie dojdzie. Niestety...
- Wejdźcie do środka, nie stójcie tak w drzwiach. - przepuściła nas i zaprowadziła do salonu.
Muszę przyznać, iż jest to bardzo sympatyczna kobieta. Od razu ja polubiłam, mam nadzieję, że z wzajemnością.
- Moglibyśmy zostać na noc, prawda? Chyba nie każesz nam się włóczyć po hotelach? - wyszczerzył się Niall.
- Oczywiście, że możecie! Pościelić wam w jednym, czy dwóch pokojach? - spojrzała na nas znacząco, na co zachichotaliśmy - Czyli rozumiem, że w jednym. Zaraz wracam. - odparła, po czym wstała od stołu iudałą się na górę.
- Lottie wszystko dobrze? Dobrze się czujesz? - spytał blondyn.
- Ja... Wszystko dobrze. Tylko, ja się boję. - odparłam cicho.
- Czego? - zdziwił się chwytając mnie za rękę.
- Śmierci... - szepnęłam i wybuchnęłam płaczem.
- Chodźmy się przejść. - wyciągnął mnie praktycznie siłą z domu.
Szliśmy ulicami trzymając się za rękę. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że boję śmierci. Nie wiem co nastąpi po niej. Możliwe, że będzie to nowe życie, w nowej postaci, albo pustka. kompletna nicość.
~`~`~`
Spieprzyłam ten rozdział xd Hahahaha . naprawdę, beznadziejny jest, ale tak się zajęłam epilogiem, że rozdziały mi nie wyszły. ;x Ale oj tam. Indżoj .xoxo
- O witam was! - rozłożyła ramiona - Jaka pani, mów mi Maura jeśli chcesz. Albo mamo, w końcu kiedyś do tego dojdzie. - zaśmiała się.
- Charlotte, ale może pani mówić Lottie. - przygryzłam wargi, by się nie rozpłakać. Nigdy do tego nie dojdzie. Niestety...
- Wejdźcie do środka, nie stójcie tak w drzwiach. - przepuściła nas i zaprowadziła do salonu.
Muszę przyznać, iż jest to bardzo sympatyczna kobieta. Od razu ja polubiłam, mam nadzieję, że z wzajemnością.
- Moglibyśmy zostać na noc, prawda? Chyba nie każesz nam się włóczyć po hotelach? - wyszczerzył się Niall.
- Oczywiście, że możecie! Pościelić wam w jednym, czy dwóch pokojach? - spojrzała na nas znacząco, na co zachichotaliśmy - Czyli rozumiem, że w jednym. Zaraz wracam. - odparła, po czym wstała od stołu iudałą się na górę.
- Lottie wszystko dobrze? Dobrze się czujesz? - spytał blondyn.
- Ja... Wszystko dobrze. Tylko, ja się boję. - odparłam cicho.
- Czego? - zdziwił się chwytając mnie za rękę.
- Śmierci... - szepnęłam i wybuchnęłam płaczem.
- Chodźmy się przejść. - wyciągnął mnie praktycznie siłą z domu.
Szliśmy ulicami trzymając się za rękę. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że boję śmierci. Nie wiem co nastąpi po niej. Możliwe, że będzie to nowe życie, w nowej postaci, albo pustka. kompletna nicość.
~`~`~`
Spieprzyłam ten rozdział xd Hahahaha . naprawdę, beznadziejny jest, ale tak się zajęłam epilogiem, że rozdziały mi nie wyszły. ;x Ale oj tam. Indżoj .xoxo
Nie spieprzyłaś rozdziału, to po pierwsze! Po drugie, to mi cholernie smutno... Nie wiem, jak ja będę żyła bez tego opowiadania... Za bardzo je polubiłam... Ale czekam na następny rozdział ;*
OdpowiedzUsuńZrób fikumiku żeby jej sie nic nie stało ;* Prooooszę. Czekam na następny xx
OdpowiedzUsuńŚWIETNY *.*
OdpowiedzUsuńProsiłaś o powiadomienie więc : jest już rozdział drugi : summer-love-stoory.blogspot.com <3 Liczę na kom.