"Mamma told me not to waste my life
She said spread your wings
My little butterfly
Don't let what they say
Keep you up at night
And they can't detain you
Cause wings are made to fly"
She said spread your wings
My little butterfly
Don't let what they say
Keep you up at night
And they can't detain you
Cause wings are made to fly"
Jeszcze nigdy nie czułam tego co teraz. Szczęście? Radość? Duma,
że osiągnęłam coś, co chciałam osiągnąć już dawno? Nie wiem. Zbyt wiele
emocji ukrywa się gdzieś w środku mnie, by stwierdzić co to za
uczucie...
- Frankie? Jesteś? - usłyszałam dochodzący z korytarza głos Georga.
Podniosłam się ze stołka i wolnym krokiem udałam się do przedpokoju.
- Jestem, jestem. - uśmiechnęłam się lekko, całując chłopaka w policzek.
- Co tak wcześnie? Myślałam, że zostaniesz po godzinach. - wzruszyłam
ramionami i spojrzałam na niego.
- Miałem zostać, ale uznałem, że lepiej jeśli przyjadę do domu i spędzę
trochę czasu z moją narzeczoną. To jakaś zbrodnia? - zaśmiał się,
podchodząc do mnie i obejmując w pasie.
- Daj spokój. - zawtórowałam mu. - Widziałam ją dzisiaj. Była razem z
Perrie Edwards. Nawet nie wiesz jak wyrosła. - uśmiechnęłam się na samo
wspomnienie Charlotte.
- A ty znowu o niej? Fran, przepraszam cię, ale to się robi chore. -
wywrócił oczami. - Cały czas o niej gadasz, zbierasz informacje na jej
temat. Rozumiem, zależy ci, by...
- Przestań. - przerwałam mu. - Obiecuję, że to niedługo się skończy. -
musnęłam ustami jego ciepłe wargi. - Jeszcze parę dni, a wszystko jej
powiem. Tylko po prostu muszę najpierw się jakoś bliżej do niej dostać. -
zakończyłam, a George patrzał na mnie z politowaniem.
Zerknęłam do lustra wiszącego na ścianie i skrzywiłam się. Włosy, które odstawały na wszystkie możliwe strony, w żaden sposób nie chciały się ułożyć. Postanowiłam podjąć jednak jeszcze jedną próbę ogarnięcie ich tak, bym wyglądała w miarę przyzwoicie.
Chwyciłam czarną gumkę do włosów i na samym czubku głowy zrobiłam kucyka. Oczy lekko podkreśliłam eyeliner'em i nałożyłam na policzki różu. Wyglądałam... dobrze.
- Emily! Zayn przyszedł... - usłyszałam z dołu wołanie mamy. Szybko chwyciłam torbę i zbiegłam na parter, gdzie czekał Malik z lekkim uśmiechem na ustach. Jednak, gdy mnie zobaczył uśmiech spełzł z jego twarzy.
- Cześć. - westchnęłam cicho.
- Cześć. - mruknął i spojrzał na mój brzuch. Był zaokrąglony, a to chyba mówi samo za siebie... To jego dziecko.
Chciałam mu powiedzieć jak najszybciej, więc ściągnęłam go tutaj. Do Bradford. Przyleciał specjalnie dla mnie. Może to więc znaczy, że jego uczucie całkiem nie wygasło? No albo, że akurat grają koncert w ramach trasy całkiem nie daleko i wpadł przy okazji...
- Robisz sobie ze mnie żarty? - spojrzał, gdy już byliśmy na zewnątrz.
- Nie Zayn. Wszystko się zgadza, terminy się zgadzają. To maleństwo, które za pięć miesięcy przyjdzie na świat jest twoje. - odgarnęłam z czoła grzywkę. - Ja wiem, że wszystko
się zmieniło. Mieszkamy w dwóch różnych miastach. Nie widujemy się już
codziennie. Starych wspólnych znajomych zastępujemy zupełnie nowymi
osobami. Ty masz dziewczynę i myślałam, że ja też jestem w stanie
otworzyć się na kogoś innego niż ciebie. Pomyliłam się. Ta jedna kwestia
pozostała ta sama. Wciąż cię kocham... - zakończyła mze łżami w oczach.
- I co ja mam ci teraz powiedzieć? - krzyknął. - Przepraszam cie Emily, ale ja nie mam zamiaru opiekować się tym dzieckiem. Jestem szczęśliwy z Perrie i sądzę, że jeśli by się dowiedziała to nie byłoby już tak kolorowo. - warknął. Po moim policzku spłynęły słona łza, którą szybko wytarłam i wbiłam wzrok w ziemię.
- Dobrze... Zapomnij o tej rozmowie. Ale zrób coś jeszcze dla mnie... Nigdy nie pojawię sie w twoim życiu po raz kolejny, tylko mnie pocałuj. - uniosłam głowę i spojrzałam w jego brązowe oczy.
- Jesteś bezczelna... - mruknął, po czym szybkim krokiem odszedł. Zostałam sama. Zupełnie. Sama wychowam nasze dziecko...
Usiadłam na krawężniku i schowałam twarz w dłoniach. Kocham go... Tak bardzo, mocno i cholernie go kocham...
- Obiecuję, że już nigdy nie pojawię się w twoim życiu. Nie pojawię się już w niczyim życiu...
- Lottie! Jak się cieszę, że cię widzę! - Rose mocno mnie przytuliła i pocałowała w policzek. - Dzieńdoberek. - zaśmiała się na widok Bobby'ego.
- Nie przeszkadzamy? - uśmiechnęłam się lekko, a ona pokręciła przecząco głową.
- Wejdźcie, wejdźcie. - wpuściła nas do środka i zamknęła drzwi. - Napijesz się czegoś?Kawa, herbata, sok, woda? - spojrzała na mnie i lekko się uśmiechnęła.
- Nie dziękuję. - odgarnęłam włosy do tyłu i zaczęłam obserwować Rose. W pewnym momencie w oczy rzucił mi się jej naszyjnik, który już u kogoś widziałam...
Jest ze mną w ciąży! Pięknie! Fantastycznie! Idę się powiesić... Dlaczego zawsze, gdy jest już w miarę dobrze, coś musi się spieprzyć? Wytłumaczycie mi to? Ja jakoś tego nie rozumiem.
- Stary co jest? - spytał Harry, siadając obok mnie.
- Jest w ciąży. - mruknąłem pod nosem.
- Chłopaki! Perrie jest w ciąży. - Styles wydarł się tak, żeby cały hotel pobudził.
- No w tym właśnie problem, że nie Perrie, a Emily! - rzuciłem i wyszedłem na balkon. Wyciągnąłem z tylnej kieszeni papierosa, podpaliłem go i mocno się zaciągnąłem. Moje życie to jeden, wielki labirynt...
I jest! Alelluja! Hahahah.:* Kocham was. Dacie radę 5 komentarzy? Liczę na was! Enjoy.xoxo
- I co ja mam ci teraz powiedzieć? - krzyknął. - Przepraszam cie Emily, ale ja nie mam zamiaru opiekować się tym dzieckiem. Jestem szczęśliwy z Perrie i sądzę, że jeśli by się dowiedziała to nie byłoby już tak kolorowo. - warknął. Po moim policzku spłynęły słona łza, którą szybko wytarłam i wbiłam wzrok w ziemię.
- Dobrze... Zapomnij o tej rozmowie. Ale zrób coś jeszcze dla mnie... Nigdy nie pojawię sie w twoim życiu po raz kolejny, tylko mnie pocałuj. - uniosłam głowę i spojrzałam w jego brązowe oczy.
- Jesteś bezczelna... - mruknął, po czym szybkim krokiem odszedł. Zostałam sama. Zupełnie. Sama wychowam nasze dziecko...
Usiadłam na krawężniku i schowałam twarz w dłoniach. Kocham go... Tak bardzo, mocno i cholernie go kocham...
- Obiecuję, że już nigdy nie pojawię się w twoim życiu. Nie pojawię się już w niczyim życiu...
- Lottie! Jak się cieszę, że cię widzę! - Rose mocno mnie przytuliła i pocałowała w policzek. - Dzieńdoberek. - zaśmiała się na widok Bobby'ego.
- Nie przeszkadzamy? - uśmiechnęłam się lekko, a ona pokręciła przecząco głową.
- Wejdźcie, wejdźcie. - wpuściła nas do środka i zamknęła drzwi. - Napijesz się czegoś?Kawa, herbata, sok, woda? - spojrzała na mnie i lekko się uśmiechnęła.
- Nie dziękuję. - odgarnęłam włosy do tyłu i zaczęłam obserwować Rose. W pewnym momencie w oczy rzucił mi się jej naszyjnik, który już u kogoś widziałam...
Jest ze mną w ciąży! Pięknie! Fantastycznie! Idę się powiesić... Dlaczego zawsze, gdy jest już w miarę dobrze, coś musi się spieprzyć? Wytłumaczycie mi to? Ja jakoś tego nie rozumiem.
- Stary co jest? - spytał Harry, siadając obok mnie.
- Jest w ciąży. - mruknąłem pod nosem.
- Chłopaki! Perrie jest w ciąży. - Styles wydarł się tak, żeby cały hotel pobudził.
- No w tym właśnie problem, że nie Perrie, a Emily! - rzuciłem i wyszedłem na balkon. Wyciągnąłem z tylnej kieszeni papierosa, podpaliłem go i mocno się zaciągnąłem. Moje życie to jeden, wielki labirynt...
I jest! Alelluja! Hahahah.:* Kocham was. Dacie radę 5 komentarzy? Liczę na was! Enjoy.xoxo
Rany boskie! To jest cudowne! Naprawdę! Kochaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaam Cięęęęęę.<3 Czekam na następny.:)
OdpowiedzUsuń~ Taliś.
Jeej! Kurczę, tu niby fajnie, a wszystko się komplikuje. Współczuję Zaynowi i Emily. Interesuje mnie Frankie. Ciekawe, co wymyślisz w życiu Lottie... Kurczę, same zagadki! Hmm, cieszę się, że udało mi się cię namówić do dodania rozdziału dzisiaj :) Jest moc!, jak mówi mój kolega :)
OdpowiedzUsuńNo i co... Czekam na następny :)
Jeej! Kurczę, tu niby fajnie, a wszystko się komplikuje. Współczuję Zaynowi i Emily. Interesuje mnie Frankie. Ciekawe, co wymyślisz w życiu Lottie... Kurczę, same zagadki! Hmm, cieszę się, że udało mi się cię namówić do dodania rozdziału dzisiaj :) Jest moc!, jak mówi mój kolega :)
OdpowiedzUsuńNo i co... Czekam na następny :)
Świetny :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego - http://bkarolina.blogspot.com/ :)
O boże. * u *
OdpowiedzUsuńJaki obrót spraw. xd Podoba mi się.. ^^
Jest świetny.. ! ; d
I cały czas zastanawia mnie ta Frankie.. xd
I Zayn ma rację.. Każde życie to jeden wielki labirynt.. Niestety.. Ty same mądre rzeczy na tym blogu piszesz.. xd
No cóż.. Czekam na nn. ! ; )
/Marrtyna.. x bb
Zapraszam :) http://bkarolina.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń